Mijasz gołębie i płytki chodnikowe
Starożytna ulica sypie się na głowę
Otwiera się miasto jak zatęchła konserwa
Nie musisz jej jeść, możesz to przerwać
Uderzyć w nieba strop, usłyszeć statku dzwon
Zobaczyć wreszcie morze z twoich stron
Mijasz żebraków i puszki, kapelusze
Modlą się o drobne, krwawią białym tuszem
Otwiera się miasto jak spleśniały dzban wina
Nie musisz tego pić, możesz zmienić klimat
Uderzyć w nieba strop, usłyszeć statku dzwon
Zobaczyć wreszcie morze z twoich stron
Mijasz piękne panie wpatrzone w paznokcie
Marzysz o ich udach, o nieskończonej wiośnie
Otwiera się miasto jak zbolała prostytutka
Nie wchodź do środka, tam tylko szczurza trutka
Uderzyć w nieba strop, usłyszeć statku dzwon
Zobaczyć wreszcie morze z twoich stron
Mijasz policjantów, schylasz się po kamień
Twarde głowy pękną, chodnik znów poplamią
Otwiera się miasto jak anarchiczne drzwi
Pójdziesz z naszym frontem, albo dokopiemy ci
Uderzyć w nieba strop, usłyszeć statku dzwon
Zobaczyć wreszcie morze z twoich stron
Zapalasz papierosa, nie smakuje jak powinien
Mijasz bary, puby, sklepy, zabijasz klina klinem
Ekspedientki i kelnerzy i klienci i barmanki
Wszyscy piją z jednych ścieków, leją do tej samej szklanki
Uderzyć w nieba strop, usłyszeć statku dzwon
Zobaczyć wreszcie morze z twoich stron
środa, 15 maja 2024
Morze z Twoich Stron
czwartek, 28 grudnia 2023
Koka-China Hero-China
Wyrzucam swój umysł na śmietnik
Dołącza do serca i żył
Pod swoją stopą widzę
Medyczny zsyp
Bagno noworodków
Odcięta plastikowa dłoń
Życie jak pistolet
Celuje w skroń
Koka-China, hero-China
Usta śmieciarki
Koka-China, hero-China
Wciąga jak sen
W wysypisku stworzenia
Znalazłem nowe ciało
Nagie wśród betonu
Słońce właśnie wstało
Koka-China, hero-China
Usta śmieciarki
Koka-China, hero-China
Wciąga jak sen
Miłość jak popielniczka
Przyjaźń jak mokry pet
Weź go znów do ust i odpal
Przedwczorajszy dzień
Koka-China, hero-China
Usta śmieciarki
Koka-China, hero-China
Wciąga jak sen
środa, 27 grudnia 2023
Górczyn
Na Górczynie jest czas na wszystko
Jest trawa i święty kwas
Są panny, które patrzą w blokowisko
Jak w lustro mrówczych mas
Spędzam całe dni w bibliotece
Gdzie gaszę pety w mielonym kotlecie
I wszystkim jest dobrze
I bębni wieczny haj
Mam siedemnaście lat
I dla mnie to jest raj
Na Górczynie jest wiśniowe wino
Które pędzi dziadek Nostradamus
Są oddechy ponad przestrzeń
Samolotów i kaftanów
Bezpieczeństwa dla umysłów
Telewizyjny Hortex dla kulturystów
I wszystkim jest dobrze
I lato kurczy skwer
Mam siedemnaście lat
I dla mnie to jest fair
Hej, polityku z sondą w przełyku
Przestań badać mnie kłamstwem
Hej, lekarzu, księże, prawniku
Przestań otaczać raj chamstwem
Niedługo zapuścimy tu drzewa
I krzaki Maryśki dla ubogich
Żeby każdy mógł pogłaskać niebo
Pocałować się z muzyką rozdroży
I wszystkim będzie dobrze
Na wiecznym Górczynie
Mam już dość kontroli
W społecznym czynie
I wszystkim będzie halo
Przyświecać bloku lampy
I każdy będzie pisać
Wiersze i kontrasty
Aktoreczka z Krakowa
Stoisz przed lustrem i stroisz się dla mnie
Ja leżę z butelką w ręku
I mówię kiedyś wreszcie skończę tą książkę
Nagram wszystkie te piosenki
Ty musisz iść, zaczyna się próba
Kolejne przedstawienie
A dla mnie to próba przed wielkim piciem
Kiedy ciebie już nie będzie
I wciąż plączą się myśli
Wciąż pęka mi głowa
I wciąż tańczy tam mała
Aktoreczka z Krakowa
Wieczorem dzwonisz, popremierówka
Urwiemy się z niej wreszcie
Za dużo świateł, za dużo snobów
A za mało powietrza
Ja ledwo żyję, ty ledwo stoisz
Noc dopiero się zaczyna
Za dużo piję, za mocno kochasz
Kogoś kto pragnie tylko wina
I wciąż plączą się myśli
Wciąż pęka mi głowa
I wciąż tańczy tam mała
Aktoreczka z Krakowa
Galerie pełne wspaniałych płócien
Potem głośne kafejki
Piwne ogródki, spacer Plantami
Świt w kolorze Martini
Twe włosy wplecione w księżyc nad miastem
Usta wczepione w usta
Szyldy, wystawy, neony – myślę
Wszystko to musi usnąć
I wciąż plączą się myśli
Wciąż pęka mi głowa
I wciąż tańczy tam mała
Aktoreczka z Krakowa
Smak
Zamykam oczy, to początek dnia
Głaszczę motyla o świcie
W mojej głowie trwa koncert
Świat odpoczywa, zegara bicie
Przywraca mnie do dnia
Odpłaca płynny czas
Lato skwierczy, bryza dnieje
Rock’n’rolla smak
Odpływam gdzieś daleko, patrzę
Wprost w zimową noc
Wiem, że kiedyś nadejdzie
Piję wino, podziwiam miejski koc
Rozwija się jak zakażony język
Pokryty wypustkami serc
Postrzępiony jak niebo
Smakiem chmur i świec
Czy jeszcze pamiętasz manewry dnia
Rozbijam lustro i zaglądam w głąb
Swojej duszy, abstrakcji absolutu
Swoich oczu, włosów, rąk
I czuję, że widzę tam ciebie
Szalone tempo, słoneczny ptak
Rozwija skrzydło nad chorym miastem
Czuje wolności smak
wtorek, 26 grudnia 2023
Żelazny Szczur
W kosmosie prawo jedno jest
Sterylne drzwi do komnat przejść
Gdzie drugi świt nie wstaje już
Obsydianowy słońca nóż
Przecina maź skroplonych rąk
I wspina się na Ziemi strąk
Gdzie plemię starsze niż nasz świat
Odrywa z głów trójkątny kwiat
Robotów
Ultra fiolet kłopotów
Zaciska się mgławiczny sznur
Uwaga, to żelazny szczur
W przestrzeni którą dzielić chcę
Z prastarym bogiem suchych miejsc
Podwodne sny o regresji gwiazd
Pojazdy dróg bitumiczny kask
Odcina autostrady pas
Przebija poprzez konstelacje brzask
Gdzie plemię starsze niż nasz świat
Wyrywa z sercem mikrochip lat
Robotów
Ultra fiolet kłopotów
Zaciska się mgławiczny sznur
Uwaga, to żelazny szczur
Rękawic szept w globalnych nitach
Ta sama twarz w prastarych mitach
Ta sama nić odkrytych łąk
Utopi smak hinduski song
Gdzie smogu świetlnych lat rozwoju
Nie liczy nikt po wygranym boju
Ta sama kiść winogron dni
Przez oczodół pusty w kosmosie lśni
Taniec robotów
Ultra fiolet kłopotów
Zaciska się mgławiczny sznur
Uwaga, to żelazny szczur
poniedziałek, 4 grudnia 2023
Markotny Maruder
Ktoś odpada znów z wyścigu
Płacze łzami jak diamenty
Ktoś rozpuszcza się w poranku
Brodę ma już niczym święty
Zanim droga go wybierze
I naznaczy próbą wody
Ktoś okrzyknie go przeklętym
Ktoś męczarnię mu osłodzi
Śpiewa z ptakiem, milczy z górą
Oddycha pod wodą bez problemu
Trzeba coś z tym przypadkiem zrobić
Nie pasuje do systemu
Wyścig toczy się bezkarnie
Niszczy autostrady świtu
Garnitury przyrosły już do skóry
Krawaty ostatnie metry liczą
Zanim droga was poświęci
Wywiniecie się sto razy
Ktoś obwieści dziś zwycięzcę
Umysł pęknie od odrazy
Śpiewa z ptakiem, milczy z górą
Oddycha pod wodą bez problemu
Trzeba coś z tym przypadkiem zrobić
Nie pasuje do systemu
Czemu cierpieć i wybierać
Szybkie ścieżki miękkiej chwały
Lepiej twardym być jak jedwab
Tegorocznym samurajem
Stąpać nagim poprzez nicość
To pustkowie szkła i stali
Dać zwyciężać giętkim głupcom
Niech się cieszą, są tak mali
Śpiewa z ptakiem, milczy z górą
Oddycha pod wodą bez problemu
Trzeba coś z tym przypadkiem zrobić
Nie pasuje do systemu
Hashkuchen
Dwie godziny snu
Reszta dnia zajęta
Młoda jest noc
I piękne są dziewczęta
Proste rzeczy
Przetrwają wszystko
Uczucia których
Nie zniszczycie
Póki w mojej duszy
Tli się życie
A ono nigdy nie zgaśnie
Wcielenia miłości
Pusty trójnogi stół
Pełne nasze oczy zieleni
Będę czekał i robił swoje
Aż coś się w końcu zmieni
Diler poszedł po lody
Kobieta zgasiła schody
Powietrza prąd jak nie trzaśnie
Otwarte złamanie kości
Kosmische
Trawię przestrzeń pustych gwiazd
Chłonę prekambr chudych lat
Dzwonią dzwonki butów łat
Stawiam się na podium miast
Na kosmodromie las
Na elektrowni kwas
Oddycham, jest dobrze
Przechadzam się
Kosmische pierze mnie
Odkurzacz świetlnych manier
Podąża moim śladem
Wspomnienia palą lodem
Makabra głodzi jadem
Na kosmodromie drzewo
Na elektrowni niebo
Wybieram, jest ciszej
Odradzam się
Kosmische drąży dzień
Twarde dzieci ostrzą noże
Gdzieś w kosmosie szumi morze
Czytam czyjś zbiorek poezji
Rozważam aneksję amnezji
Na kosmodromie świt
Na elektrowni mit
Wymieram, jest głośniej
Wyprażam się
Kosmische pali mnie
Hare Hare Supermarket
Automatyczny kasjer mikrofon uszy twarz
W tym galaktycznym zoogarten
Które prawie za darmo masz
Rozdaje kupony papieże balony
Sprzedaje kosmiczny hasz
Śpiewa całe stado
Całe stado gwiazd
To kościół, świątynia naszych prawd
Hare hare supermarket
Hare hare folia plastik
Hare hare snów promocja
Hare hare znów promocja
Masz
Introwertyczny zakup megafon usta grosz
W wyborze nas nie przerośniesz
Pakuj śmiało w neonowy kosz
Muzak zabierasz do domu
Samochodem parkujesz w salonie
I biegniesz do lodówki
Jak małpa na zapłonie
Śpiewa całe stado
Futurystyczne konie
Hare hare garnitury
Hare hare nagie małpy
Hare hare koszyk kółka
Hare hare pusta półka
Ach
niedziela, 3 grudnia 2023
Upadek Tytanów
Kiedy pękną cyklopowe mury
I słońce zawiśnie nad pustą ziemią
Nie będzie ludzi, którzy płaczą
Ani tych, którzy się śmieją
Metaliczny pobłysk maszyn
Jeszcze chwilę pozostanie na niebie
Lecz wkrótce spadnie w dół
Wieczny pył zasnuje sklepienie
Horyzonty upadną w nicość
Bieguny zamienią się miejscami
Pozostaną ostatnie ruiny
Które kiedyś były snami
Kiedy księgi rozpadną się w pył
Gmachy runą i przysypie je ziemia
Tylko ci którzy przetrwali
Będą mieli coś do powiedzenia
Pamiętają Złoty Wiek
I wszystkie cuda umysłu
Pamiętają jeszcze żywe słońce
Które teraz nieruchomo zawisło
To co dla mnie jest sekundą
Dla nich wiekiem zdaje się
To tylko zatrzymana klatka
Niedługo obraz poruszy się
Uruchomię maszynerię niebios
A wszystko odżyje jak Feniks
Jego pióra kryje złoty atrament
Przed ogrodem stoi wieczny obelisk
Zza Kurtyny Izydy
Siedem koszy ptaków potarganych
Słońca welonów, bezkresnych prześwitów
Dłonią dziewiczą bezkarnie głaskanych
Lwów z gwieździstego tronu
Siedem rozwartych bram turkusowych
W przestrzeń wplecionych bez końca
Czeka na wiecznie spóźnionych kapłanów
Królów, muzyków, wędrowców
Zza czerni to wszystko przemawia wezbranej
Zza martwej porwanej kurtyny
Światy otwarte dla dusz tak nielicznych
Bez żadnej widocznej przyczyny
Twarz wciąż zakryta planet welonem
Przekorny kosmiczny korowód
Jak trupią świątynię płonących rozkoszy
Swe ciało chce wznosić na nowo
Siedem rozwartych bram turkusowych
I koszy też siedem, w nich słońca welony
Na oślep rzucane przed wszystkich kochanków
Jak orzeł między wrony
W pięciu zmysłach wszechświat więziony
Tli się pod czaszką jak świeca
Czeka aż bębniarz uderzy w membranę
A głupiec wreszcie zaśpiewa
Mistyczny Rytm
Mistyczny rytm powala na kolana
Mistyczny rytm unosi w górę ramiona
Mistyczny rytm oczyszcza wieczny umysł
Mistyczny rytm obmywa duszę podłych ulic
Skąpany w blasku wyjdź na świat
Oblany światłem wejdź na górę
Spłukany sercem skocz w ocean
Złamany ciszą krzycz w wichurę
I kto usłyszy cię, kto pojmie
Jak wiele znaczy święty dym
Kadzidło Indii i kotary tego świata
Rozsuwa mój mistyczny rytm
Mistyczny rytm otwiera głowy w słońca blasku
Mistyczny rytm, już nie potrzebujesz kasku
Kiedy jedziesz autostradą dwustu pasm
To tylko włosy bogini wszystkich nas
Wszystkich klas
Czy to Jamajka, czy to Indie, czy to Meksyk
Wszędzie słychać jeden wspólny wszystkim rytm
Czy to Afryka, czy to Tybet, czy Syberia
Magiczni ludzie tańczą wszędzie chłonąc dym
Mistyczny rytm
Skąpany w słońcu rozpuść włosy
Spowity mgłą stworzenia przemyj swoje oczy
Nasycony śniegiem przebij swoje uszy
Usłysz wszystko dobrze po raz pierwszy i ostatni
Bezkresne karawany przemierzają cicho świt
Suną poprzez piasek, poprzez zieleń niosąc mit
Stworzyłeś wszystko, teraz patrz gdzie stoi człowiek
Mistyczny rytm już pulsuje w twojej głowie
Usłysz puls tysiącleci
Już nie jesteś nagą małpą
Usłysz puls tysiącleci
Miasto nie jest już twą klatką
Usłysz puls tysiącleci
Tak daleko do nirwany jeszcze
Usłyszy puls tysiącleci
Mistyczny rytm rozrywa powietrze